Historia z Pamiętnika osoby prowadzącej Rodzinny Dom Dziecka w Warszawie.
„o dzieciach będzie moich biologicznych i o rodziniei o rodzinie zastępczej też: czasem ocieram się o historie o tych, którzy dzieci mają tylko dla pieniędzy lub o tych co w zaciszu domowym tworzą dzieciom zastępczym piekło na ziemi: biją, głodzą, obrzucają wyzwiskami i stosują potworne kary... Jest i drugi biegun, na którym rodziny zastępcze jawią się jako prawdziwi święci na ziemi, z niemal widoczną aureolą nad głową, ziemskie anioły, a hasło "rodzic zastępczy" równoważy się z poświęceniem, oddaniem, misją...Tymczasem rodziny zastępcze są po prostu rodzinami w których dłużej lub krócej mieszkają dzieci. My zaczynaliśmy, gdy moje dzieci były nastolatkami. Nasz pomysł na stworzenie tymczasowego, dobrego domu dla dzieci był wszechstronnie obgadany i zaakceptowany, ale dzieciaki chyba do końca nie wiedziały z czym to się wiąże. Jednak wszyscy stanęli na wysokości zadania. Nigdy nie było skarg na wrzaski w domu, na płacz w nocy, na konieczność dzielenia się mamą z innymi, obcymi, dziećmi. Żyliśmy i żyjemy jak wielodzietna rodzina. I tak trwamy do tej pory. Dzięki moim dzieciom też. Bez ich pomocy i zaangażowania nie udałoby się.Teraz Julia i Natalia same będą mamami. Obie są piękne, mądre i wrażliwe. Wiem, że będą wspaniałymi matkami. Jestem spokojna. I dumna. I szczęśliwa. Mateusz też jest mądrym, wrażliwym i ambitnym młodym mężczyzną, i tylko czasem na moje uwagi o bałagan w pokoju odpowiada: „no cóż Kasiczka, w domu dziecka się wychowywałem...”.